|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kfioleczek
Skrzatek
Dołączył: 01 Gru 2005
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Andrespol Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:02, 04 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
przyda mi się modlitwa Basiu:) bo chciałabym by zaowocowały moje zamierzenia:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kfioleczek
Skrzatek
Dołączył: 01 Gru 2005
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Andrespol Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:56, 20 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
czasami się zastanawiam dlaczego to jest takie trudne , nie , nie chce zrezygnowac z moich zamierzeń.....myślę tylko czasami , czy ta walka , to próbowanie , staranie się ma sens , jaki ma sens staranie się skoro i tak się nie polepsza , ale pogarsza , jeszcze dostajemy większego kopniaka , kolejne łzy , kolejny dół........nie rozumiem dlaczego zawsze kiedy już naprawdę chcę się porpawić to wkońcu wszystko się wali , to wkońcu i tak wychodzi na to ,że jestem zła i nie taka jak inni.......
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kfioleczek
Skrzatek
Dołączył: 01 Gru 2005
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Andrespol Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:13, 29 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
teraz to już wogóle potwierdzam mojego wcześniejszego posta.......
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zosia
Użytkownik
Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Śro 13:26, 30 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
I ja potwierdzam Twój wcześniejszy post. NIE MA SENSU zmieniać rodziny. Ona jest taka jaka jest i albo ją zaakceptujesz, albo odejdziesz. Innej drogi nie ma.
Jeśli rzeczywiście nie akceptujesz i nie chcesz zmarnować sobie życia, to zdobądź się na samodzielność, tylko ona Cię uratuje.
Człowiek dorosły, to nie człowiek który ma 18 lat, ale człowiek, którego stać na samodzielną decyzję i poniesienie wszystkich konsekwencji tej decyzji, a więc przyjęcie odpowiedzialności za swe decyzje.
Tylko mleczny ząb można wyrwać przywiązując go nitką do klamki drzwi, zęby stałe wyrywa się cążkami dentysty. Boli, ale tylko raz, i nie umiera się całymi dniami z bólu i nie daje powodu chorobie.
Jeśli pozostaniesz w tym środowisku nadal, przyjdzie moment, że staniesz się bezwolnym narzędziem, podporządkowanym "wyższym racjom rodziny", będziesz miała podyktowane jak masz żyć, jak stanąć, jak pierdnąć, jak kaszlnąć. To jest koszmar, którego nikomu nie życzę. Lepiej już głodem przymierać na wolności.
Nie łudź się, w rodzinie nie ma przyjaźni i nigdy nie będzie, jeśli w tym systemie centralnego zarządzania nie ma na szczycie osoby, która szanuje wolę członków rodziny. Tam, gdzie jest przynus, nakaz, zakaz, tam na przyjaźń miejsca nie ma. Tam, gdzie jest dominacja jednej osoby, która jest centrum sui iuris, której to woli podporządkowane jest wszystko, co dzieje się w domu, tam nie ma miejsca na pokój, dobro i miłość.
Tylko trzeba mieć odwagę bycia dorosłym, aby podjąć decyzję właściwą.
Już teraz powinnaś sobie poszukać jakiejś stancji i chociażby dorywczej pracy, aby zarobić na nią. Czasem można udzielać korepetycji dzieciom, w zamian za kąt do spania, lub opiekować się osobą starszą, w zamian, za swój kącik. Tylko, żeby coś wziąć, trzeba coś z siebie dać.
Jeśli znajdziesz takie lokum - choćby ogłaszając się w prasie np. "Anonsach", to z łatwością wytłumaczysz rodzicom, że to się opłaca, gdyż dojazdy też kosztują, a czas zmarnowany na dojazdy, to czas, kiedy możesz zarobić, np. na korepetycjach czy opiece.
A co zrobisz, jak będziesz miała "okienka" w wykładach, często kilkugodzinne? Przecież to czysty nonsens z tymi dojazdami. W sumie będziesz przyjeżdżała do domu, aby się przenocować, bo musisz latać po czytelniach, gdzie będziesz czytała zadane teksty, bo podręcznik jeden czy dwa i nikt Ci do domu nie pożyczy, a xero, to spory wydatek. Możesz korzystać ze stołówek studenckich, na które możesz uzyskać stypendium socjalne, możesz zorganizować sobie posiłki także u osoby, u której zamieszkasz, np. u starszej pani, razem z nią do spółki.
Tylko trzeba ruszyć głową, a nie czekać, aż ktoś zarządzi. To Ty masz rządzić swoją osobą, bo to Twoje życie, a nie babci, mamy, taty, brata, swata, Zosi, Basi, Skrzata.
Rodzice będą umierali ze strachu o Ciebie? To ich decyzja, czy się bać czy nie bać, a nie Twoja. Chcą się bać, to niech się boją i latają po aptekach.
A Ty nie dawaj zatruwać się tym ich strachem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kfioleczek
Skrzatek
Dołączył: 01 Gru 2005
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Andrespol Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:45, 30 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
mój wcześniejszy post nie mówił o zmianie rodziny , tylko o zmianie siebie , pytałam się czy ma sens staranie się , zmienianie siebie! więc twój post , odpowiedź na mój jest trochę nie adekwatny .......nigdy nie zaczyna się od zmiany drugiej osoby , tlyko najpierw zaczyna się od siebie.........
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zosia
Użytkownik
Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Czw 18:04, 31 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Zrozumiałam Cię doskonale Karolinko. Ty nie masz zmieniać siebie i dostosowywać do otoczenia, ale zmienić otoczenie. Ta adaptacja do środowiska, którego nie jesteś w stanie zaakceptować nie ma sensu. Na taki wysiłek muszą się zdobywać osoby, które nie są w stanie niczego zmienić z uwagi na różne powiązania, odpowiedzialność. Takie sytuacje spotyka się w małżeństwie, gdzie odejście, wiąże się z krzywdą np. dzieci. W małżeństwie musisz trwać, ale w domu rodzinnym nie. Po osiągnięciu dojrzałości, dzieci powinny pójść swoją drogą.
Takie "dostosowywanie" się w tak młodym wieku jak Twój, może całkowicie wypaczyć Twoją osobowość, jeśli atmosfera nieprzychylności wobec Ciebie będzie się nasilała. Może zostawić trwałe zranienia. Nie jesteś jeszcze na to przygotowana, aby znosić psychicznie taką sytuację. Na takie adaptacje może pozwolić osobie osoba choć trochę doświadczona życiowo, zahartowana.
Chyba, że masz na myśli zmianę swej osobowości, bo widzisz sama w swojej postawie przyczynę konfliktu. Wtedy to co innego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kfioleczek
Skrzatek
Dołączył: 01 Gru 2005
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Andrespol Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:41, 14 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
myślę Zosiu ,że otoczenia i tak się nie da zmienić , poza tym jestem głęboko przekonana ,że sam fakt świadomości ,że miłośc w mojej rodzinie nie jest taka jaka powinna być jest jakby zachętą od Boga by dać coś z siebie dla naprawy tych relacji........nie mogłabym pójśc swoją drogą wiedząc ,że nie zrobiłam wszystkiego co mogłam.......nie chodzi też by zmieniać swoja osobowośc ,ale by walczyć z wadami , a przez to pokazać innym ,że też wcale nie sa doskonali......przyjdzie czas kiedy pójde swoją drogą , ale wierze mocno ,że będzie to czas kiedy moja rodzina w pełni ta droge zaakceptuje i będzie potrafiła zrozumieć jeszcze wiele innych rzeczy..........
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lulunia
Użytkownik
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 0:19, 16 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
taka jest właśnie " Miłość" przez duże M , dawać siebie nie żądać nic w zamian a owoce zaskoczą cię w pełni serca - Karolino i tak pisząc ten post zrobiłaś duży krok na przód , przed siebie .
byłam jako druga z dziewczyn a po mnie jeszcze dwie siostry młodsze , bardzo się różniłyśmy zachowaniem i postępowaniem . czasami było mi smutno , że jestem z boku ale nasze spotkania zawsze dudniły rozmowami i żartami , śmiałyśmy się do łez . Kochałam je i nie próbowałam je przeciągnąć na swoją stronę . Po latach usłyszałam od siostry " nazywałyśmy cię” matką miłosierdzia " , twój spokój i stanowczość były dla nas zapytaniem ale teraz rozumie ciebie , gdyż przytuliłam się do Boga , teraz rozumie ten czas jaka byłaś wtedy . Jedna z nas jeszcze szuka , ale jak odnajdzie tą Wiarę w sobie to spotkamy się już inaczej rozmawiając - zakończyła rozmowę moja siostra . Gdy wsiadałam do samochodu krzyknęła '' nie zapomnij modlić się za nas a szczególnie za nawrócenie jeszcze jednej z nas "
Mama tuli się i ciągle pyta nim wyjdę , kiedy przyjedziesz ale na to Karolinko musiałam cierpliwie poczekać , pokochać taką jaka jest , pokochać historię jej życia , nie porównywać , nie oczekiwać . Zapisałam w sercu te dobre chwile i do nich wracałam .
Po latach widziałam pojednanie matki z córką , jako świadek tamtej chwili stałam jak ogłuszona widząc jak wpadają sobie w ramiona i mówią słowa Miłości . Niedługo potem babcia zmarła a ja widziałam szczęście w oczach mamy i pokój o jakim nie marzyłam. Trudno jest podjąć dla Boga i przyjąć zadość uczynienie za grzechy pokoleń ale gdy odważnie Zaufasz Jezusowi " owoce jakie zobaczysz , zmazują smutek z twarzy , ból z serca a łzy stają się źródłem , dusza staje się wolna i to od pokoleń .
Życzę ci Karolino , wytrwałości i pamiętaj nigdy nie jesteś sama , masz towarzysza w swojej drodze , który dba o ciebie zawsze i wszędzie - najwierniejszego " Anioła " którego masz jako Dar od Boga
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kfioleczek
Skrzatek
Dołączył: 01 Gru 2005
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Andrespol Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:33, 16 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Dziękuję luluniu za te słowa otuchy cieszę się ,że we mnie wierzysz .......fakt napisanie takiego postu było dla mnie krokiem naprzód , ale powoli próbuje znaleźć sens tego starania , a Twoje krótkie świadectwo daje do myślenia i utwierdza ,że warto sie starać , aby później się cieszyc owocem tych trudów.....DZIEKI!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kfioleczek
Skrzatek
Dołączył: 01 Gru 2005
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Andrespol Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:46, 12 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
ostatnio czytałam co kiedyś pisałam na temat przyjaźni w rodzinie i zauważyłam ,że u mnie to wszytsko sie szybko zmienia , codziennie te relacje są inne i może nie są wspaniałe , a nawet wydaje mi się ,że jest gorzej niż było , ale moje podejście też jest inne.Wtedy pisząc te wszytskie posty byłam bardzo zbuntowana , bardzo pragnęłam zrozumienia ze strony rodziców , a tego nie otrzymywałam i czułam rozgoryczenie.Teraz już nie wymagam by mnie rozumieli i kochali tak jak ja chcę , pogodziłam się z tym ,że nie będą mnie kochac w taki sposób ja ja bym chciała , ale tak jak potrafią.Brakuje miłości w mojej rodzinie , rodzice nie lubią ze sobą rozmawiać , są abrdzo nerwowi , mój brat założył swoją rodzinę , ale nie ejstem do końca przekonana ,że to jest parwdziwa miłość.Boli mnie bardzo kiedy widzę ,że stawiamy wszyscy między siebie mury i ranimy się tym milczeniem, a najtrudniej mi zrozumieć dlaczego u mnie moaj rodzina zauważa ,że nei chce za abrdzo rozmawiać i że jestem zamknięta , a nie zauważaja ,że to co widzą we mnie jest w nich.Czasem mi trudno przyjmować różne zranienia i przykrości i te ciągłe pretensje o coś , wkołko wszytsko źle , ostatnio to wogóle moje relacje z rodzicami i bratem sa kiepskie , ponieważ zazdroszcze mojemu bratu ,że nie musi nic robić , a nawet kiedy będzie postępował źle to moja rodzina będzie mu pozwalac na dużo , a ja zawsze wszytsko robię źle , nawet jakbym sie abrdzo starała , dlatego ostatnio nie mogę sobie poradzić z tym.Jednak nie poddaje się , bo Jezus zna prawdę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kfioleczek
Skrzatek
Dołączył: 01 Gru 2005
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Andrespol Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:00, 10 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
buuu to znowu ja i poraz kolejny niestety nie mogę powiedzieć ,że przyjaźń w rodzinie istnieje , jest mi masakrycznie smutno:( nie wiem w sumie kto ma racje , czy mozę moji bliscy mają rację ,że jestem złym człowiekiem i wogóle to ja już nawet nie próbuje i prosze o nic , bo i tak nikt z rodziny mnie nie rozumie i nawet jesli im mówię co czuję , to tak jakby wogóle mnie nie słuchali , także to co ja czuję się nie liczy , juz nie mogę , mam dośc tych kłotni i dyskusji które nie pzrynosza nic dobrego , tylko wszytsko psują , chciałbym ,by było dobrze , ale nie ejstem w stanie znieść wszytskiego:(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
_mala_siostrzyczka_
Uśmiech Skrzata
Dołączył: 30 Lis 2005
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z winnicy Pana
|
Wysłany: Pią 15:31, 21 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Nie jestes Karolus w stanie zniesc wszystkiego, ale za to jestes w stanie zniesc bardzo duuzo, o wiele wiecej! Kiedys ktos powiedzial, kiedy jestesmy smutni, kiedy jest nam zle, kiedy czujemy sie samotni, nierozumiani, to wlasnie wtedy jestesmy blizej Stworcy! Moze pamietacie s.Faustyna w swym dzienniczku napisala "cierpienie krystalizuje milosc, to przez cierpienie dusza upodabnia sie do do Stworcy" a my potrzebujemy krystalizacji, bo z czasem nasza milosc bywa okurzona i to Bog przystepuje do krystalizacji nas, naszej milosci, bysmy swiecili jak diamenty ale diamenty Jego milosci. Wszystko w zyciu wymaga poswiecenia, wysilku, my mamy ten plus ze znamy nasze zrodlo skad czerpiemy energie (Boga) ale przeciez jest tak wielu ludzi,ktorzy jeszcze nie odnalezli zrodla zycia...i im jest znacznie trudniej. Jestesmy szczesciarzami!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Flower Power phpBB theme by Flowers Online.
|
|